niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział pierwszy.

Jeśli chcielibyśmy zliczyć ile w ciągu tygodnia przez nasz dom przewinęło się opiekunek, zabrakłoby nam palców u obu kończyn górnych, jak i dolnych. Nasze nastroje już po dziesiątej były nieciekawe, a co dopiero po następnych kobietach, które zgłosiły się na opiekunkę Brittany i Jesse'go. Wraz z Marcinem bardzo chcieliśmy, żeby niania była odpowiedzialna, w miarę młoda oraz żeby jej zachcianki cenowe nie były wygórowane. Trudno było jednak znaleźć ten ideał.
- Więc - zaczęłam, gdy razem z mężem siedzieliśmy przed wiekową już kobietą, z beretem na głowie. Na jej nosie leżały grube okulary, a ich właścicielka uśmiechała się do nas szeroko. - Czy miała już pani doświadczenie z dwulatkami?
- Nie - oznajmiła, po czym wraz z Marcinem popatrzyliśmy po sobie jednoznacznie.
Od razu jej podziękowaliśmy.
Następna była młoda dziewczyna. I może wiekiem była idealna, bo miała zaledwie dwadzieścia dwa lata, to jej wygląd wręcz odstraszał - wyglądała, jakby uciekła z jakiegoś obozu dla punków. Młodsza wersja siostry Jezusa - pomyślałam wtedy, ale wpuściłam ją do środka.
- Jak masz na imię? - zapytałam przyjaźnie, ale ona spojrzała na mnie w zupełnie przeciwny sposób. Jej ciemne, małe oczy przeszywały mnie na wylot, miałam jedynie nadzieję, że nie czyta mi w myślach.
- Demetria - ucięła krótko, wchodząc w głąb mieszkania. Usiadła na sofie, na której uprzednio siedziało ponad dziesięć innych kandydatek na niańkę, a ja usadowiłam się obok Marcina, którego wyraz twarzy mówił wszystko.
- Miałaś już doświadczenie z dziećmi? - zapytał mój mąż. To pytanie zadawaliśmy już zbyt dużo razy.
- Tak - odpowiedziała znudzonym tonem, a bardziej od nas, interesowało ją wnętrze naszego salonu. - Czasem opiekuję się młodszym rodzeństwem.
- I jak sobie radzisz? - teraz ja się odezwałam,.
- Jako tako - oceniła.
- A co robisz, gdy twoje rodzeństwo jest nieznośne?
- Najczęściej zamykam ich w pokoju, i każę im być cicho, bo w tv leci teleturniej - odpowiedziała całkiem poważnie, a ja nie wiedziałam, czy rozpłakanie się w tej chwili nie będzie czymś dziwnym... Demetria wciąż wodziła wzrokiem po pomieszczeniu, a w końcu wzięła do rąk wielki, drogi wazon, który dostaliśmy od rodziców na pierwszą rocznicę ślubu. - Ile za niego daliście?
- Chciała nas okraść - powiedziałam, zamykając za punkówką drzwi.
- A może była ciekawa?
- Jesteś czasem naiwny i to bardzo. - Pokręciłam głową. - Gdyby wywiozła cię za miasto i sprzedała, pewnie byś nie zauważył.
- Już nie przesadzaj. - Czule pocałował mnie w czoło, po czym nałożył na siebie kurtkę. - Idę do Marcela. Wrócę za jakieś dwie godziny, dobrze?
- Tylko nie siedź u niego, tak jak ty to potrafisz - mruknęłam, siadając na kanapie obok bliźniąt, które akurat oglądały Myszkę Mickey.
- Wrócę wcześnie. - Ponownie mnie pocałował, tyle że teraz w usta. - Jesse, teraz ty sprawujesz tu rolę mężczyzny. - Zwrócił się do syna, a Brittany zmierzwił grzywkę.
W drzwiach wpadł na Kim.
- Właśnie miałam dzwonić - oznajmiła mu, po czym weszła do środka. - Juluś.
- Tu jestem! - krzyknęłam, a dziewczyna udała się do salonu. - Nie wiedziałam, że masz w planach nas odwiedzić... Posprzątałabym tu trochę.
- Wiesz jak samemu bardzo się nudzi? Nie wiem, co podkusiło mnie z tą przeprowadzką. - Usiadła obok mnie, a swój wzrok utkwiła w telewizorze. - Ciekawy program...
- Prawda? - zaśmiałam się. - Chodźmy do kuchni, napijemy się kawy.
Po chwili obie siedziałyśmy przy stole z dwoma kubkami gorącej, parującej cieczy. Przez chwilę milczałyśmy, ale zaraz Kim podjęła temat.
- I jak wam idą poszukiwania idealnej niani? - zapytała, odkładając kubek na stół.
- Koszmarnie. - Ukryłam twarz w dłoniach.
- Przecież mówiłam ci już - usłyszałam, więc opuściłam ręce i spojrzałam na Niemkę. - Ja mogę zająć się Britt i Jesse'm.
- Nawet o tym nie myśl - powiedziałam stanowczo, a gdy zrobiła minę zbitego psa, pokręciłam głową. - Zapomnij.
- Ale ja tak bardzo się nudzę...
- Miałaś wrócić do siatkówki i co? - spytałam, a ta się zmieszała.
- Jeszcze nie teraz - oznajmiła, uśmiechając się krzywo. - Daj mi jakieś pół roku...
- Rozumiem, że jest ci ciężko, ale o tym, by dawać ci pół roku, mówiłaś sześć miesięcy temu - próbowałam także unieść kąciki ust tak, by mój pokrzepiający uśmiech wyglądał jak najbardziej realnie.
- Wrócę do klubu i reprezentacji - powiedziała, patrząc mi w oczy. - Czyli nie chcesz, żebym zajęła się dziećmi?
- Nawet nie chcę o tym słyszeć. Nie mogłabym znieść, że u mnie pracujesz... Musiałabym ci płacić - skrzywiłam się. - Nie, to nie wchodzi w grę.
- Ale ja mogę to robić za darmo - uśmiechnęła się.
- Tym bardziej nie chcę, byś u mnie pracowała. Kimmi, rozumiem, że potrzebujesz zajęcia, by nie myśleć o Alku, ale... Lepiej wróć do siatkówki.
Nagle usłyszałam jak drzwi frontowe otwierają się. Zdziwiłam się, bo Marcin miał być u Marcela. Jednak w korytarzu ujrzałam właśnie tę dwójkę.
- Znalazłem nam niańkę! - obwieścił Marcin z dumą, a ja spojrzałam na niego z nie dowierzaniem.
- Na prawdę? Kto to?
W pierwszej chwili mężczyzna nic nie odpowiedział, a wskazał na swojego przyjaciela. Momentalnie parsknęłam śmiechem.
- Marcel niańką? - zapytałam, nie biorąc ich propozycji na poważnie, ale ich miny mówiły, że jednak, że ich propozycja jest jak najbardziej na serio. - Do końca was pogrzało?
- Ale dlaczego? - Marcel ruszył za mną do kuchni, to samo uczynił mój mąż. - Jestem bardzo tani, lubię wasze dzieciaki... Znacie mnie, ufacie...
- Z tym ufacie, to trochę nie do końca wszyscy się z tym zgadzają - uśmiechnęłam się do chłopaka, któremu uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.
- Julciu - zawył Marcel, czym nieco mnie rozbawił. - Zgódź się!
- Nie ma mowy, chłopie. Nie umiesz zająć się sam sobą, a my mówimy tu o dwójce małych dzieci, które potrafią wejść na głowę. Wiadomo - wdały się we mnie.
- Przynajmniej jeden dzień - chłopak nie dawał za wygraną, wciąż jęcząc mi nad uchem. - Na próbę.
- Marcin, odetnij mu ten język - poprosiłam męża, a ten odciągnął ode mnie Marcela.
- Próbowaliśmy - zwrócił się do niego, a ten drugi spuścił głowę zawiedziony.
- Proszę - usłyszałam z ust Polaka, ale szybko uciszyłam go gestem ręki.
Dłużej nie musiałam tego znosić - zaczęła dzwonić moja komórka. Jako, że dzwoniącego numeru nie znałam, wyszłam do łazienki, by nikt nie przeszkadzał mi w rozmowie.
- Słucham?
- Dzień dobry. Ja w sprawie ogłoszenia w gazecie - usłyszałam cieniutki głos po drugiej stronie słuchawki. - Podobno szukają państwo niańki do dzieci. Tak się składa, że ja mogę państwu pomóc.

Sonia okazała się niańka, której szukaliśmy - była młoda, miała niezłe podejście do dzieci, a także była miłą dziewczyną. Od progu, gdy po raz pierwszy przyszła na rozmowę, wiedziałam, że ta dziewczyna zostanie opiekunką moich bliźniąt.
Dzisiejszy dzień był szczególny - właśnie tego dnia wracałam do siatkówki po przerwie macierzyńskiej. Z jednej strony bardzo się cieszyłam, bo dwa lata nie czułam już tej adrenaliny związanej z pięknem tego sportu, ale z drugiej - dziś pierwszy raz Sonia miała zająć się Jesse'm i Brittany. Miałam obawy.
- Nic im nie będzie - powtarzał Marcin, który akurat stał w drzwiach i czekał aż wyjdę. - Dokładnie o siedemnastej Sonia do nas przyjedzie, więc nie masz się czego obawiać.
- Sama nie wiem. - Przegryzłam dolną wargę, a wzrok utkwiony miałam w dzieciach, które grzecznie bawiły się na dywanie. - A jeśli stworzyła dobre pozory tylko dlatego, by porwać bliźniaki? Nie przewracaj oczami! Takie rzeczy też się zdarzają.
- Sonia to dobra dziewczyna, dobra opiekunka - westchnął. - Na pewno bardzo dobrze zajmie się naszymi dziećmi.
- No dobrze - mruknęłam. - Powiedz jej, że jeśli coś będzie nie tak, to ma do ciebie zadzwonić, a szybko przyjedziemy!
- I co? - zaśmiał się. - Zbiegniesz z boiska w trakcie akcji? Nie przesadzaj, wszystko będzie dobrze! A teraz idź, bo się spóźnisz...
- Ale obiecaj, że dasz Sonii swój numer. Marcin!
- Dobrze, dam - znów przewrócił oczami.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Na sto procent?
- Na sto, Julka! - krzyknął wyprowadzony z równowagi.
- Nie denerwuj się tak - mruknęłam, po czym pocałowałam go w policzek. - Do zobaczenia na trybunach.

Mecz zakończył się tak jak planowałyśmy - wygrałyśmy szybko i gładko 3:0. Po szybkim prysznicu, wybiegłam z hali, gdzie czekali na mnie Marcin, Kim i Marcel, którzy obiecali mi dzisiaj towarzyszyć. Znalazłam ich obok naszej Zafiry.
- Sonia nie dzwoniła? - zwróciłam się do męża, a ten tylko pokręcił głową. - To podejrzane...
- Juluś, co ty kombinujesz? - zapytała Kim, wsiadając na tylne siedzenie.
- Julka obawia się, że nasza nowa opiekunka jest wariatką, która chce porwać nam dzieci - wytłumaczył jej mój mąż i wyjechał z parkingu.
- Gdybyście zatrudnili mnie, nie mielibyście takiego problemu - odezwał się Marcel, który także siedział z tyłu.
- Owszem, martwilibyśmy się tylko, czy nasz stoi cały, czy w kawałkach - zironizowałam.
Przez dłuższy czas jechaliśmy nie oświetloną drogą, a po obu jej stronach rosły łąki i pola; Efektem było to, że nic nie widzieliśmy.
Nagle poczuliśmy jak w samochód uderza coś dużego. Marcin zatrzymał samochód, ale na chwilę zawahał się, czy z niego wyjść.
- Co to było? - zapytała Kim, ale żadne z nas nie wiedziało jak odpowiedzieć na to pytanie. Po prostu nie wiedzieliśmy, kogo potrąciliśmy.
- Poczekajcie tu - polecił Marcin, otwierając drzwi. - Marcel, chodź ze mną.
- Panienka się boi? - zaśmiał się chłopak, a ja zmroziłam go spojrzeniem.
- Właśnie widzę, kto tu się boi - odgryzłam mu się, a ten z niechęcią otworzył swoje drzwi.
Oboje przeszli na przód samochodu.
- Ja pierdzielę! - krzyknął Marcel, a my, zszokowane jego zachowaniem wybiegłyśmy z auta.
Widok, jaki ujrzałyśmy także nas przeraził.
- To człowiek?! - wyksztusiła Kim, podchodząc do niego bliżej, ale ja ją zatrzymałam.
Marcin jednak podszedł do leżącego na ziemi i nim potrząsnął. Gdy nie dostał o niego żadnych oznaków życia, przyłożył mu palec do szyi.
- Boże - wypowiedział ledwo słyszalnie, powoli wstając z klęczków. - On nie żyje. Zabiłem go...

* * *
Witam wszystkich czytelników na własnej historii pisanej oczami Waszej ukochanej i niezastąpionej Julki! :D Mam nadzieję, że nie będzie to żaden shit (nigdy nic nie wiadomo).
Na sam początek chcę powiedzieć, że nie spodziewałam się aż takiej przemiany Julki. Serio. Mimo iż ja ją tworzę. W sumie... miała pół roku, by zmienić się z zwariowanej dziewczyny w odpowiedzialną mamę :) 

Rozdział, jak i całe to opowiadanie specjalnie dedykowane dla Pani Karoliny (Quinnie ♥). Za to, że pomagasz, za animacje, za to, że nie masz mnie dość (choc i tak już chyba masz ;x). Mam nadzieję, że cię nie zawiodę. <3



A tymczasem popatrz, Caro... Jesse tu piękną minę zwalił <3<3

Hihihihihi ♥


PS. Zapraszam do zakładki Informator, bo chcę wiedzieć ile osób mam informować (i czy dalsze pisanie ma sens c:)

21 komentarzy:

  1. Bożebożebożebożeboże dla mnie?! Całe opowiadanie?! Serio?! Naprawdę?! Jejkuś...jak to przeczytałam, to tak się zaczęłam szczerzyć, że aż mama mnie zapytała, co mi się dzieje <3 Uwielbiam Cię i już kocham to opowiadanie! I nie, nie mam Cię dość, nigdy nie będę miała!
    Powiem Ci, że jak Kim pojawiła się u Julki w domu, to tak dziwnie się poczułam, czytając, jak tę sytuację opisuje Julcia. Chyba przyzwyczaiłam się do tej biednej, zawsze ogarniętej Kim. ♥ Ale Julcia tak bardzo się zmieniła, masz rację. Odrzuca wszystkie opiekunki, a do niedawna sama pewnie była podobna do niektórych z nich. Kocham ją, no! I jej dzieciaki! Jesse i Brittany...no nie może być! <33
    Ach, ten Marcin :3 Rozpływam się, jak on coś mówi...hahahahahahaha
    I, co jest dziwne, zaczynam lubić tego Marcela. Nie wiem, czy tak zostanie, ale w tym momencie pałam do niego dziwną sympatią...:D
    No tak, taki "spokojny" rozdział nie mógł przejść. Zabiłem go, hahahaha, Boże! Czy już Ci mówiłam, że kocham Twój mózg? Wiem, mówiłam 73892659823 razy, ale będę powtarzała do w nieskończoność, hihihi ♥ + Dlaczego mam dziwne wrażenie, że ten zabity człowiek wcale nie umarł i jest to jakiś Twój kolejny wymyślny psychopata? Eryk albo ktoś taki, hihihihihihi XD Znając Ciebie, to on w drugim rozdziale zmartwychwstanie i ich porwie i będzie szantażował Jessiego i Brittany, żeby zapłacili okup za rodziców. Swoją drogą...całkiem niezła fabuła, haha XDXDXD

    No, taką minę zwalił, że po prostu...omg, umarłam kropka
    Całuski, mój głupku :* I żebyś szybciej dodawała te rozdziały, to będę miała jakąś wymówkę od geografii (if u know what i mean) ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale krótki komentarz mi wyszedł ;___;

      Ps. wyłącz weryfikację obrazkową :****

      Usuń
    2. Oh no wiesz, że zmieniłam go w dobrego Marcela. Jakby był zły, to byś go nie lubiła c:
      To z tym potrąceniem to dzisiaj tak wymyslilam, bo musialam 'kogos' wprowadzic, a skoro zmienilam Marcela, to mi pomysł zwiał...
      Eryk, weź. Wy macie Marcinów, Igorów, a ja mam ERYKA ♥ Mrrr, kocham się we własnej postaci, nie ma co c:

      Zwalił ją dla mnie ^-^ Huehue.

      Usuń
    3. Akurat Marcela lubiłabym bez względu na wszystko ♡
      Ps. Ja mam teraz własnego Igora, hihihi i też się we własnej postaci kocham, bo z tego, co ja sama piszę, to on jest jakimś ideałem XD Dobrze ci radzę, nie rób tego swojej postaci czyt. Eryka ;))
      Jasne...chciałabyś ;x

      Usuń
    4. Eryk przeciez nie bedzie idealny, co ty........... przeciez wiesz kogo odegra moj Oakes. ;> ale i tak bedzie dla mnie idealem!!!!! <3

      Usuń
  2. Także ten tego.... KOCHAM CIĘ! Kocham Ciebie i to opowiadanie i Julie i Kimmy i Marcela i wgl to moim zdaniem ten człowiek nie umarł (ach ten Marcin panikarz...) tylko siebie zakocha się w Kim!!!!!! Tak, tylko bylebyśteraz przeze mnie n ie zmieniła fabuły, mobile mam racje.
    Boże kocham to kocham kocham kocham <3 chcę nowy już teraz zaraz.... No dobra,może n byka zaraz znowu, palenie dlugo <3

    Kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skóry kurwa za błędy ale z telefonu pisze.......grrr

      Usuń
    2. Kuzwa co ja tu napisalan xd cholerne t9 :c psytul.........

      <3

      Usuń
    3. OH JA CIEBIE TEŻ KOCHAM!!!!!!!!! x3
      Ty i ta twoja wyobraźnia......... Siebie zakocha w Kim XDDDDDDDDDDD OKY.
      Nie zrozumiałam ostatniego zdania, myszko. Jakiego byka? I jakie mobile? WTF?! XD

      psytulam <3

      Usuń
    4. nie ważne......
      zresztą pacze pacze, a marcela gra VLAVLA !!!!!!!!!!!!!
      Vlahos moja miłość życia,kocham go kcoham kocham kocham kocham ♥♥♥♥
      jesu, vlavla <333333333333333

      Usuń
    5. Zastanawialam sie kiedy sie zorientujesz :P
      Ale i tak masz refleks lepszy niz Caro, ona to potrzebowala dobrych kilku miesiecy, zeby zorientowac sie, ze Marcina gra Jon. ;d

      Usuń
    6. Bo nie znałam jeszcze Jonka zbyt dobrze, nie czepiaj się :CCC
      I jak zaczęłam oglądać glee, to początkowo ominęłam 1 sezon, więc Jessiego wgl praktycznie nie znałam. I to zapewne był najgorszy okres w moim życiu, kiedy go nie znałam.............

      Usuń
    7. Poza tym na początku na ns zdjęcie Marcina w bohaterach było takie dziwne, jakby z boku czy coś i go nie rozpoznawałam XD
      Dobra, już się nie produkuję.......... ;x

      Usuń
    8. Przeciez Jonathan grał też w drugim i trzecim sezonie :P co prawda dwa-trzy odcinki, ale zawsze coś.
      Oj, narzekasz........ Oh ty 'zboku' hihihi <3

      Usuń
  3. No proszę! Czym jeszcze mnie zaskoczysz? No bo "własnej historii Julki " to ja się nie spodziewałam. Nie żebym się nie cieszyła, bo się cieszę. Nawet bardzo ! :D
    Ja się dziwię, czemu wszędzie dopatruję się dwuznaczności, skoro nawet ty, droga Karolino mnie do tego zmuszasz!
    "ZWALIŁ MINĘ" ! no błagam ! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie już niczym, bo nie mam w planach nikogo zaskakiwać :P Cieszę się, że się cieszysz hihihi ^^
      Oh, przepraszam. To miało wywołać dwuznaczność, huehuehue :>

      Usuń
    2. WALI MINY <33333333
      mój tekst przejdzie do historii, hihihihi

      Usuń
    3. Z moją pomocą na pewno przejdzie. :P

      Usuń
  4. Szczerze, ja nawet nie wiem, co ci napisać... jestem kompletnie zauroczona tą "nową" Julką. Po prostu szok, zawsze przedstawiałaś ją jakoś tak jakby wariatkę, co wg mnie wcale tak nie jest! Milusio tak sobie czasem poczytać o Julce, w końcu lepiej ją poznam...
    A co do rozdziału jest piękny, ech nie ma to jak "sielanka małżeńska".... <3 ...Jak zaczęłam czytać to sobie pomyślałam: "Ale super, w końcu napisałaś dalszą część ich losów... ciekawe, co tam u nich " jejeju, ja ich kocham, awww.... A Marcina... jakie z niego ciacho, tylko by schrupać :D Nie wiem czemu, ale jak zaczęłam czytać o nianiach, to sobie pomyślałam " o proszę, uuu, będzie niania, może jeszcze będziesz ją sprawdzać, jak w tym programie w TVN Style: Idealna Niania, ciekawe, czy jest tak milusia jak by to mogło być, jak jest naprawdę...."
    Strasznie jestem ciekawa co ty tam sobie wymyśliłaś i jak potoczą się ich losy dalej... oczekuje od ciebie wiele ciekawych zwrotów akcji, no i oczywiście kogo będziesz chciała najpierw uśmiercić... boooże, masakra jakaś, może będzie lepiej jak ja na ten temat nie będę się wypowiadać... ale za to cieszę się , że jednak zaczęłaś pisać ich dalsze losy, szczególnie ciekawi mnie kim jest ta osoba na końcu... dziwne, ale mam jakieś wrażenie, że on żyje... mam racje no nie?
    Co do Marcela... Boże, jakie piękne imię, chyba się zakochałam <3.... co jak co, ale ja uwielbiam takich wariatów, z nimi to nic nie wiadomo, heuheu...
    Może ja jednak skończę to pisanie, bo zaczynam już pieprzyć głupoty, co z reszta jest norma.... Dodam, że czekam na twój kolejny rozdział, choć nie ukrywam, że wolałabym już teraz go mieć i przeczytać...


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego wy myslicie, ze ja chce kogos usmiercic? :< To rani..... a moze ja chce koncu napisac hepiend?
      Awwwww, Marcin - tak, ciasteczko hahaha XD
      + Marcel......... hahahahahahahaha <3

      Usuń