Od teraz zacznę żyć,
Zamknę za sobą drzwi.
Dostałam ten nowy początek
I wzlecę.
Wzlecę niczym armatnia kula.
Lea Michele - Cannonball.
Zamknę za sobą drzwi.
Dostałam ten nowy początek
I wzlecę.
Wzlecę niczym armatnia kula.
Lea Michele - Cannonball.
Po telefonie od Andreasa postanowiłam od razu polecieć do Stanów. Wiadomość, którą przekazał mi najlepszy przyjaciel sprawiła, że na chwilę straciłam grunt pod stopami. Po chwili jednak otarłam łzy i, chcąc być z przyjaciółmi w tym trudnym dla nich okresie, postanowiłam do nich pojechać, do Nowego Yorku. Ale dla mnie też to był trudny czas! Ja byłam tu, w Berlinie, a oni na drugim końcu świata. Ale okrutna myśl, że moja przyjaciółka umiera, przewyższyła wszystko. Tak, serce Victorii słabło z dnia na dzień, a ani lekarze, ani tym bardziej Stefan nie mogli nic zrobić. Czekali tylko na cud w postaci dawcy serca odpowiedniego dla Vicky.
Nie mogłam uwierzyć jak ten okrutny świat zabierał mi osoby, na których mi cholernie zależało; najpierw odszedł Alek, a teraz Victoria jest ciężko chora.
Kiedy następnego dnia dowiedziałam się, że najbliższy wylot do Nowego Yorku jest nazajutrz rano, kupiłam bilet i wróciłam do domu. Tam spotkałam się z wszechobecną ciszą.
Dziwne, bo zawsze ktoś tu się pałętał - jak nie Marcel, to Sonia z dzieciakami. Teraz jednak nie było nikogo.
- Halo? - krzyknęłam, ściągając bluzę i zawiesiłam ją na wieszaku. Odpowiedziała mi głucha cisza.
Zdziwiona sięgnęłam do torby po telefon i wybrałam numer Julki.
- Co tam, Kimmy? - usłyszałam jej zdyszany głos. - Nie mogę teraz rozmawiać, mam trening.
- Gdzie są wszyscy? - zapytałam, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało - jakbym była jeszcze malutkim dzieckiem, bojącym się zostać sama w domu.
- Marcin i Marcel są w pracy - odpowiedziała trochę zdziwiona moim pytaniem.
- No tak - mruknęłam, przechodząc do kuchni. Wyciągnęłam z szafki sok pomarańczowy z lodówki. - A Sonia jest gdzieś na spacerze z dziećmi? - Nalałam napój do naczynia.
- Nie, ma dziś wolne - oznajmiła, a ja zdziwiłam się.
- To gdzie są dzieciaki? - Upiłam łyk soku.
- Są u Emila - odparła. O mało co nie straciłam życia przez napój, który niekontrolowanie wpadł mi do gardła.
- Co? - zapytałam, po czym dopadł mnie atak kaszlu. - Boże, jesteś nieodpowiedzialna!
- Kim, to tylko sąsiad! - wrzasnęła mi do słuchawki a ja się wzdrygnęłam. - Nie snuj głupich teorii! Bardziej się przydasz jeśli odbierzesz je od niego.
- Wiesz... Z bardzo miłą chęcią.
Gdy tylko się rozłączyłam, wybiegłam z domu jak z procy. Nie chciałam, by Jesse i Brittany przebywały dłużej o tego mężczyzny. Jak na złość moja wyobraźnia w tym momencie pracowała na dwukrotnie większych obrotach.
Kiedy stanęłam przed drzwiami jego wielkiego mieszkania, zadałam sobie jedno podstawowe pytanie, po co Emilowi tak duży dom, skoro mieszkał w nich sam? Zaraz jednak dostałam odpowiedź w postaci drastycznej wizji. Wyobraziłam sobie Emila, nachylającego się nad drobnym i delikatnym ciałkiem jednego z maluchów, wpatrującego się w jasne oczka dziecka, a po chwili wbijającego wielki nóż w jego brzuszek. Jednak zanim zdążyłam zareagować, napadła mnie kolejna myśl; Emil miał tu niezliczoną ilość pokoi, w których chował ciałka swoich małych ofiar, by potem zakopywać je, w równie wielkim co dom, ogrodzie. Odwróciłam się, by spojrzeć w miejsce, gdzie rosły bardzo ładne, zadbane kwiaty, oraz wysokie drzewa.
Kiedy uświadomiłam sobie, że z moją psychiką jest już na prawdę coś nie tak, potrząsnęłam mocno głową i nacisnęłam dzwonek.
Po pięciu sekundach otworzył mi Emil.
- Hej, Kim! - przywitał się wesoło, wpuszczając mnie do mieszkania.
- Cześć - mruknęłam i bez przekonania przekroczyłam próg.
- Właśnie jesteśmy w trakcie oglądania Toy story - odparł, kiedy przechodziliśmy do jego salonu.
Widok jaki tam zastałam, rozczulił mnie do granic możliwości. Brittany i Jesse siedzieli grzecznie na sofie i oglądali bajkę włączoną przez gospodarza. Kiedy natomiast Julia, bądź Marcin chcieli, by ich pociechy w spokoju zajęły się telewizorem, a rodzice mieliby wtedy trochę oddechu, zazwyczaj kończyło się to fiaskiem.
- Jak to zrobiłeś? - zapytałam. Dzieciaki nawet nie zauważyły mojej obecności. - Jesteś jakimś cudotwórcą?
Emil podrapał się po policzku, na którym zauważyłam ledwo widoczny dwudniowy zarost i uśmiechnął się nieznacznie.
- Niestety nie - odparł, zakładając ręce na klatce piersiowej. - Jesse i Brittany byli bardzo grzeczni.
- To na prawdę jakiś cud - zaśmiałam się, patrząc jak bliźniaki zapatrzone są w disneyowską kreskówkę. - Ale musimy już iść.
- Daj dzieciom dokończyć bajkę - powiedział, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. - Przy okazji napijemy się kawy.
Zaczęłam bić się z myślami.
Bo zdanie, które wyrobiłam sobie o Emilu, powoli ulegało zmianie. Powoli, małymi krokami, lecz teraz, kiedy stałam tu, przed nim, w jego domu, patrzyłam na niego w zupełnie innym świetle.
- Nie wiem - powiedziałam.
Przegryzłam dolną wargę, a mężczyzna zaśmiał się.
- Ale ja wiem - powiedział. - Zostało jeszcze pół godziny bajki. No chyba, że Julia zakazała ci ze mną rozmawiać.
- Nie, to nie tak - tłumaczyłam się szybko, a Emil znów uniósł kąciki ust do góry.
- Jeśli nie, to usiądź, a ja przygotuję dwie kawy.
I zniknął za drzwiami.
Nie powiem, w moją psychikę wdarł się strach. Nadal nie ufałam obcym, wszystkich mierzyłam miarą Borysa.
Jednak patrząc trzeźwo na Emila i nie oceniając go pochopnie, zdałam sobie sprawę, jak okropnie postąpiłam.
Nie usiadłam, jak polecił mi mężczyzna, lecz zaczęłam przyglądać się pamiątkom i zdjęciom poustawianym na meblach. Jedna fotografia przykuła moją uwagę; na niej widniał Emil oraz o jakieś dziesięć lat od niego młodszy chłopak. Oboje byli szczęśliwi i uśmiechnięci.
- To mój brat - usłyszałam od strony drzwi, a kiedy odwróciłam głowę w tamtą stronę, zobaczyłam Emila, trzymającego w dłoniach dwie filiżanki z kawą.
- Jesteście do siebie podobni - oceniłam, ponownie wpatrując się w zdjęcie.
- Byliśmy. - Położył filiżanki na stoliku i spojrzał na mnie z nieskrywanym bólem w oczach. - Lewis nie żyje. Jakiś wariat drogowy go zabił.
- Bardzo mi przykro - powiedziałam ledwo co słyszalnie, odchodząc od mebli. Usiadłam na sofie obok bliźniaków, czując się potwornie, zaczynając temat o bracie Emila. Choć z skąd mogłam wiedzieć? Jeszcze gorzej się poczułam.
- Już zdążyłem przywyknąć do myśli, że Lewisa już nie ma wśród nas. - Usiadł na fotelu oddalonym ode mnie zaledwie może dwadzieścia centymetry. Wsypał jedną łyżeczkę cukru do swojej kawy.
- Wiem, co czujesz - wyszeptałam, mając nadzieję, że nie usłyszał jak łamie mi się głos.
Wzięłam się jednak w garść i sięgnęłam po swój napój.
Kiedy tylko skończyła się bajka wraz z Jessem i Brittany opuściliśmy dom Emila. Wiedziałam, że Julka już dawno skończyła trening, a Marcin pracę w redakcji, więc mogli już trochę się o nas martwić.
- Kim? - usłyszałam kiedy tylko w całym domu zabrzmiał dźwięk zamykanych drzwi.
Bliźniaki od razu z krzykiem radości wbiegły w głąb mieszkania.
- Gdzie byłaś tak długo? - Do hallu wpadła Julia, ubrana w fartuszek.
- U Emila - odpowiedziałam, wchodząc do kuchni. Usłyszałam tylko jak Julka mruczy coś do siebie niezrozumiałego. Zaraz i ona przeszła do kuchni.
- Co na obiad? - zapytałam.
- Spaghetti - odparła, odkrywając z dumą pokrywę jednego z garnków. Od razu po całym pomieszczeniu uniósł się zapach sosu, który był jej specjałem. - Kiedy wylatujesz?
- Jutro.
Westchnęła wyraźnie zmartwiona. Po chwili niespodziewanie mocno uderzyła pięścią w blat stołu.
- Że też życie zabiera tak młodych ludzi - powiedziała z goryczą w głosie. Otarła dłonią oczy i usiadła na krześle. - Najpierw Aleks, teraz Vicky... To niesprawiedliwe.
- Brat Emila też umarł zbyt wcześnie - mruknęłam, czując w sobie pustkę. O wiele większą niż dotychczas.
- Na prawdę? - zapytała zdziwiona. Pokręciła głową i wpatrzyła się w stół. - Ale widzisz? To kolejna przykra śmierć. Młody był, tak?
Nie odpowiedziałam. Nie miałam siły, a w gardle utknęła mi ogromna gula.
- Zjesz teraz, prawda? - zapytała chwilę później, przerywając ciszę. - Później jedziemy do siostry Marcina, więc masz dom cały dla siebie.
- Niezupełnie - odparłam, wstając. Wyciągnęłam z szafki talerz, a kiedy Julia nie odpowiadała, spojrzałam na nią. Patrzyła na mnie pytająco. - Marcel zostaje, prawda?
- Ah, tak - powiedziała o machnęła ręką. - Ale nim się nie przejmuj. Myślę, że będzie siedział cicho.
Julia i Marcin wraz z dzieciakami wyjechali dokładnie godzinę później. Siedziałam wtedy w swoim pokoju i słuchałam muzyki. Głos Lei Michele przyjemnie pieścił moje bębenki uszne a słowa piosenki Cannonball niezwykle prawdziwe, wpasowały się do mojej sytuacji życiowej. Kiedy utwór dobiegł końca, a ja stwierdziłam, że trochę zgłodniałam, zeszłam na dół do kuchni.
Zastałam tam Marcela.
- Hej - przywitałam się z mężczyzną, z którym jeszcze dzisiaj się nie widziałam.
Odpowiedział mi lekkim uśmiechem.
Otworzyłam lodówkę i, stwierdzając, że nic w niej już nie ma, a reszta za pewne zjadła całe spaghetti, zamknęłam ją z powrotem.
- Masz ochotę na pizzę? - zapytałam Marcela, a ten spojrzał na mnie niekontaktującym wzrokiem, jakbym wyrwała go z rozmyślań. - Nie śpij, bo dziecko ci podrzucą.
- Nie śpię - odparł, poprawiając się na krześle. - A pizza to bardzo dobry pomysł.
Obdarzyłam go badawczym spojrzeniem i już chciałam mu dopiec, że może się zakochał, ale w porę ugryzłam się w język. Zamiast tego przypomniałam sobie wczorajsze słowa. Mówisz tak, żeby jej się podlizać - szumiało mi w głowie. Pokręciłam głową, jakby miało to pomóc w odgonieniu od siebie tych myśli.
Podziałało.
Po półgodzinie od zamówienia jedzenia na wynos, pracownik pizzerii przywiózł nam jedną, dużą pizzę.
- Powiedz mi, na prawdę zauważyłeś dziwne zachowanie Emila? - zapytałam, kiedy sięgaliśmy po swoje pierwsze kawałki.
- Szczerze? - Spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oceanami i westchnął, gdy pokiwałam głową. - Nie.
Przewróciłam oczami. Jednak Julka miała rację.
- A ty? - zapytał po chwili.
- Tak - odparłam. - Ale rozmawiałam z nim dzisiaj i chyba zmieniłam zdanie. Wydaje się być miły.
Pokiwał jedynie głową.
- Mi od początku wydawał się normalny - powiedział spuszczając wzrok na swoją pizzę. - Ale może ja nie dostrzegam pewnych rzeczy.
Zachichotałam.
Zjadłam tylko dwa kawałki.
Od jakiegoś czasu nie jadłam zbyt wiele. Mniej niż zazwyczaj, a to już było niepokojące.
Przeciągnęłam się po czym ziewnęłam.
- Idę spać - oznajmiłam. - Muszę jutro wcześnie wstać, zebrać się do kupy, a i zamówić taksówkę muszę...
- Po co, skoro mogę odwieźć cię na lotnisko? - zapytał, nieśmiało patrząc mi w oczy. Już chciałam zaprzeczyć, ale mnie uprzedził. - I nie będzie to dla mnie żaden problem.
- Ale wtedy powinieneś być w redakcji.
- Coś się wymyśli - odparł, wstając. Zabrał puste pudełko od pizzy i wyrzucił je do kosza na śmieci.Widząc mój wymowny wzrok, przewrócił oczami. - Na prawdę Kim, to nie kłopot.
- Wiesz, że nie musisz tego robić? - zapytałam.
Mężczyzna pokiwał głową. Oparł się o stół i założył ręce na klatce piersiowej.
- Bądź gotowy o ósmej - powiedziałam i wstałam z krzesła.
Zanim udałam się na górę, posłaliśmy sobie ostatnie spojrzenia.
* * *
Rozdział miał być dłuższy, ale nie chciało mi się już nic dopisywać.
#takbardzokiarolaleniwiec
I chcę tylko powiedzieć, żebyście się nie nastawiały na Kim+Marcel (TAK, KARO, TY) bo mówię od razu, że nic z tego nie będzie :)
No i mam nadzieję, że nie obrazicie się, że cały z perspektywy Kim? Muszę pozałatwiać jej sprawy, nie mogę zostawić jej jak sierotki Marysi, pls ;x
W ogóle to jestem załamana, hdbsjsbduegshd i zdegustowana, tak! W ogóle kto jest taki mądry (odpowiedź oczywista, Murphy!) żeby połączyć Blaine'a i Brittany?!?!?! Hsskfshgrjds! Toż to tak samo, jakbym połączyła Kajetana i Julkę! (Czego oczywiście nie zrobię!) Ale do cholerki jasnej!
Tak, tak, Blainie, gdybyś nie leżał nagi z Britt u boku, zgodziłabym się z tobą.
Świetny! Bardzo dobrze, że nie będzie czegoś takiego: Kim+Marcel=<3 ;) ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mi ten Emil nadal się wydaje jakiś dziwny xD
Pozdrawiam i czekam na następny :*
Jezusieńku, pierwsze, co muszę Ci tu napisać (bo zapomnę XDD), to to, że jak Kim rozmawia sobie z Emilem (o czym za chwilę, grr) i jak on wsuwa te swoje idealne ręce do kieszeni, to normalnie staje mi przed oczami Justin w tym swoim zielonym kubraczku, jak stoi nad Paulem z pistoletem albo w jeszcze jakiejś innejs scenie, hahahaha, no masakra po prostu ;x Srsly, przecież Justin miał ten sam nawyk!!! No bankowo! Dobra, może w ałym filmie wsunął ręce do kieszeni góra dwa razy, ale i tak mi to utkwiło w głowie i teraz nie moge przestać o tym myśleć, hihihihi. A weź, mogłaś sobie darować tę scenę :/ Ja ci truję, że Emil jest świrem, ty zaprzeczasz, a teraz sama to potwierdzasz, porównując go do Justina :O Dzięki, dzięki ;x
OdpowiedzUsuńBorze, SERIO?!?! Zaczęłam już nawet lubić Kim bardziej niż wcześniej, nawet jej ołtarzyk zaczęłam budować w moim pokoju, bo taka rozgarnięta, bo odpowiedzialna, bo nie jest ślepa i nie jara się Emilem, a tu proszę! No co za dziunia... Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to się tak skończy, grrrrr. Niby 'przypadkiem' Julka zostawiła dzieci u Emila, żeby mieć pretekst dla nawrócenia Kim, kazała jej odebrać bliźniaki i teraz proszę - Kim zostaje oczarowana przez całkiem sprytnego przystojniaka, który chyba fachu uczył się latami u najlepszych specjalistów z tytułem 'Jak nabrać laskę, że jestem super kolo'. A tak btw, to Julka jest straaaasznie nieodpowiedzialna, wręcz głupia. Bez urazy, ale jak można zostawić swoje malutkie jeszcze dzieci u nowego sąsiada, z którym rozmawiało się dokłanie RAZ?! Ja nie wiem... OK, może ciągle w głowie siedzi mi wizja Emila-świra, Emila-gwałciciela i Emila-mordercy, ale nawet, gdyby był ideałem, to i tak nie powinna się tak zachowywać, ja pierdziuu. Ja bym się bała, serio. Ale mniejsza, bo ty i tak zawsze wiesz lepiej i zawsze będziesz idealizowała Emila :D
Na razie ominę wątek spotkania tej dwójki (w związku z którym jeszcze mam baardzo wiele do powiedzenia), a przejdę do Marcelka i Kimmy. Jak to między nimi nic nie będzie, że łot?!?! Weź w ogóle...nie gadam z tobą. -____- To po co, do jasnej ciasnej (dupy Kajetana XDDD <3), rozwijasz ich znajomość, skoro na końcu i tak solennie nas rozczarujesz, łącząc Kim z Emilem? Tak, wiem, że to zamierzasz; Kim już się w nim zakochuje, widzę to. Myśli, że Emil jest taki super hiper, że ma takie podejście do dzieci, blebleble, a tak naprawdę idealnym partnerem dla niej jest MARCEL!!! *_* Kurde no, czemu jesteś taka wredna i nieczuła? A może Kim chce z nim być już od początku, tylko ty jej nie słuchasz, hę? Tak, na pewno tak jest! Czy widzisz, ile wykrzykników użyłam w jednym komentarzu? A to dopiero początek (!) Chcę ci pokazać, jak bardzo zależy mi, by Kim była szczęśliwa, a taka na pewno będzie przy Marcelu. Bo nie sądzę, żeby był on jakiś schizowy, nie ma swojej drugiej, mrocznej strony (tu od razu myśl o Arturze :<<<) i nie jest jakąś kopią Luke'a, jak Emil Justina, hmm? No ja myślę! Więc w czym problem? Nie rozumiem, jak dwie osoby mogą się sobie podobać i nie być razem. Kurczę, no. ://///
UsuńI teraz właśnie przechodzę do najważniejszego wątku, za który zginiesz marnie, gorzej niż Luke, Paul, Gemma, Justin i wszyscy razem wzięci :OO
UsuńUWAGA, SPOILER! XD
Karolina, wiesz, że mnie się nie przechytrzy, znasz mnie już trochę i wiesz też pewnie, że jestem niesamowicie inteligentna (i skromna), przebiegła, trzeźwo myśląca i sprytna, dlatego nie powinnaś robić takich rzeczy, jakie zrobiłaś w tym rozdziale, a mianowicie:
nie, nie przejdzie mi to przez gardło, no po prostu nie.....................Już myślałam, że będę tutaj waliła caps lockiem i wykrzyknikami, i emotikonami, ale jestem nadzwyczaj spokojna, bo chociaż mogę napisać jedno - a nie mówiłam? Wiedziałam, że Emil okaże się świrem, to była tylko kwestia czasu. Wiedziałam też, że szuka zemsty, że Sonia mu w tym pomoże, i że będę musiała polecić ci, byś w zakładce 'inspiracja' dodała sobie Truth or Dare (o ile jeszcze tego nie zrobiłaś). Tak, kochana, niepotrzebnie poleciłaś mi ten film. Teraz jestem już pewna, o co tu biega. Ten obrzydliwy seans ma swoje plusy - odkryłam twoją mroczną tajemnicę, od której starałaś się mnie odwieźć, ale ja nie jestem taka łatwa (ł a t w a XD) jak Kim, hihihihi :3
Ale przejdę do rzeczy: Teraz pozostaje mi jedynie czekać, aż w bohaterach pojawi się nowy bohater (choć już nieżywy ;x), a mianowicie Lewis, a pod tym imieniem piękna focisza, na przykład taka, o:
https://www.google.pl/search?q=tom+kane+XIII&biw=1600&bih=799&tbm=isch&imgil=kHET7LKuHUEtcM%253A%253Bhttps%253A%252F%252Fencrypted-tbn3.gstatic.com%252Fimages%253Fq%253Dtbn%253AANd9GcRFt-3XAHdmyrSeQ84bVH4e5HtheRcmDjRiYZaIMPd7NaoPiodY%253B150%253B200%253B1aJJ0lfKNWD_2M%253Bhttp%25253A%25252F%25252Fwww.filmweb.pl%25252Fperson%25252FTom%2525252BKane-1529068&source=iu&usg=__GYQBeUpReRJAuVBSJMGB9XlYqIQ%3D&sa=X&ei=f-RsU8ikIsWsPM71gbAD&ved=0CEUQ9QEwAw#facrc=_&imgrc=kHET7LKuHUEtcM%253A%3B1aJJ0lfKNWD_2M%3Bhttp%253A%252F%252F1.fwcdn.pl%252Fp%252F90%252F68%252F1529068%252F257864.1.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.filmweb.pl%252Fperson%252FTom%252BKane-1529068%3B150%3B200
UsuńA tak na marginesie - Justin zabił ludzi, którzy doprowadzili do śmierci jego brata, Felixa (no prawie). Emil również miał brata - Lewisa, który również został zabity w wypadku samochodowym (podobno).
Podejrzane, że jeszcze kilka rozdziałów wcześniej Marcin, jadąc z resztą, potrącił jakiegoś kolesia. (if u know what i mean).
Tak, mogłaś spodziewać się tego komentarza, mogłaś spodziewać się, że wszystko rozkminię. :D
A teraz proszę o brawa za mój niezwykły umysł, który prauje niczym umysł detektywa Monka, a może nawet lepiej. Ach, jestem z siebie dumna! W końcu miałam rację, którą teraz ponadto udowodniłam. :3
Szkoda jednak, że jestem taka genialna XD I szkoda, że podałaś mi rozwiązanie zagadki na tacy :< Teraz nie będę miała niespodzianki, gdy Emil zastrzeli Marcina, obleje kwasem bliźniaków, popchnie Marcela na grabie czy coś (XDD), skręci kark Kim, a na końcu będzie próbował zabić Julkę. Jedyny pozytyw jest taki, że (UWAGA, LUDZIE!) Julka przeżyje, przywiąże Emila do jakiejś kolumny w jego wypasionej chacie, a na końcu puści mu filmik, na którym Marcin leży na łóżku, a ona sama zmusza Lewisa do wiadomo czego, potem da Lewisowi (który okaże się żywy, a jedynie sparaliżowany) do ręki granat, wybiegnie szybko z domu i będzie cierpliwie czekała, aż chłopaczyna ten granat odpezbieczy. No, to chyba tyle. Potem będzie żyła długo i szczęśliwie, zapewne z Cupkiem :------)
Widzisz, do czego doprowadziłaś? Borze...mam myśli psychopatyczne, wymyślam idealny plan zbrodni i to taki okrutny! Dzięki, doprawdy...........
Skoro już przedstawiłam tu cały plan opowiadania na najbliższe 15 rozdziałów, mogę sobie spokojnie wyjść i iść odrobić lekcje. To pa!
Jednak jestem chora. Umysłowo.
Jezus Maryja, Kim jest chora psychicznie, noże, pokoje, kwiatki... tak w tych kwiatkach pozakopywał zamordowane wcześniej dzieci XD Ups. Teraz mi wstyd, bo w sumie nie ma się jej co dziwić, po tym co przeszła, każdy by sfiksował.
OdpowiedzUsuńOooo, Emil ma brata! Miał. Miał brata. Wariat drogowy? HA! Przejrzałam Cię!!!!!!!
Emil myśli że to Marcin zabił jego brata! Tak, on tak myśli, BORZE ON SIĘ BĘDZIE CHCIAŁ ZEMŚCIĆ. Jezu, nienawidzę Cie za to serio. To ty jesteś jakaś psychopatka, a nie biedna Kim. Btw, czemu dałaś mu na imię Lewis? :OOO W sensie bratu Emila. Mam przed oczami Hamiltona, no błagam. To nie ta karnacja...
Ja tu już się jaram, że Marcel będzie z Kim, a ty mi tak życie niszczysz tym posłowiem. Wstydź się ;____;
Wgl to szacun dla czytelniczki powyżej - dla mnie napisanie trzech zdań w komentarzu to problem, bo jak zwykle mi się nie chce, a ona tutaj eseje tworzy :D Chociaż i tak jestem z siebie dumna, bo czasem napiszę jakieś krótkie sprawozdanie. Czy coś.
Kończę i wracam do got ♥
Pozdrawiam! :*
Za wszystkie nieprawidłowości z góry przepraszam, ale czytałam ten rozdział po szkole, a dochodzi godzina 22., więc coś może się nie zgadzać. :D
OdpowiedzUsuńW życiu Kim dzieje się naprawdę sporo, przez Borysa, Aleksa, aż po Vicky... Naprawdę jej współczuję, to jest straszne.
Ale Marcel jest uroczy! Widać, że mu zależy na Kim ;3 No i czemu nic tu nie zrobisz? A czytając cały czas miałam na to nadzieję :(
Czekam na następny :)
♥