piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział dziewiąty.

Wgapianie się swoimi jasnymi tęczówkami w sufit, stało się dla Borysa rutyną. Ale cóż innego mógł robić w celi? Sam zgotował sobie ten los. Czy żałował swoich czynów? Ani trochę. Grozer należało się piekło, które jej zgotował. Żałował jedynie tego, że nie zabił jej jak psa, jak od początku planował. Czułby ogromną satysfakcję, patrząc na jej zimne, martwe i nic nie znaczące ciało. Jedynym pocieszeniem było jednak to, że załatwił jej narzeczonego. Pozostało mu tylko czerpać radość z jej niewyobrażalnego bólu i cierpienia. 
Pęknięcia na suficie, które obserwował od początku swojej kary, nie zmieniały swojego położenia. Jednak gdyby to zrobiły, Borys byłby już całkowicie przekonany, że powoli jego psychika siada. O ile już tego nie zrobiła. Bo nazywali go psycholem. Może i słusznie.
- Reznov - usłyszał mężczyzna. Szybko podniósł wzrok i zobaczył klawisza stojącego przed kratami. - Masz widzenie.
Spodziewał się tego.
Jego słodki plan powoli wchodził w życie. Kochał uprzykrzać go ludziom. Tylko w tym jeszcze był mistrzem.
Przysadzisty facet otworzył celę, podszedł do Rosjanina i zakuł mu kajdanki na przegubach. To wcale nie jest potrzebne - mówił w myślach Borys. - Nigdzie się stąd nie wybieram. Na razie.
Zaprowadzony do pomieszczeń, gdzie odbywały się rozmowy, czuł narastającą satysfakcję. Był dumny z siebie, jak i Sokołowa. Znów razem.Cieszył się, że Igor wreszcie poszedł  po rozum do swojej pustej, tępej główki.
Po drugiej stronie szyby ujrzał Emila.
Tego samego, poczciwego Emila, który kiedyś kupował u niego dragi. Borys nie zapomniał jednak, jak ten mężczyzna wydał go przyjaciołom Kim. Uśmiechnął się z wyższością, usiadł naprzeciw starego przyjaciela i podniósł słuchawkę do ucha.
- Emilu, a co cię tu sprowadza? - zaczął śmiało Borys.
W oczach Emila dojrzał, że ten nie ma ochoty na żarty.
- Podobno wiecie, kto zabił Lewisa. Prawda? - zapytał od razu żołnierz, przyciskając mocno słuchawkę przy uchu.
- Spokojnie, powoli. A nawet jeśli, to dlaczego miałbym ci o tym mówić? Jeszcze nie zapomniałem, jak mnie zdradziłeś.
Emil westchnął.
- Musiałem. Nie wiedziałem, kogo trzymałeś w tej piwnicy. Igor mówił, że to jakaś jego przyjaciółka...
- Była przyjaciółka - warknął nerwowo, stawiając nacisk na pierwszy wyraz. - Wiem, powinienem powiedzieć ci o wszystkim. I uwierz mi, zrobię to. Tylko musisz mi pomóc.
Emil zmarszczył brwi, kiedy Borys rozglądnął się, czy aby policjant stoi w doskonałej odległości, by nie usłyszał głosu Rosjanina.
- Twoi sąsiedzi... Oni mają niańkę do dziecka, prawda?
- Skąd wiesz?
- Ma się szpiegów tu i tam. A więc, jeśli powiem ci, kto zabił twojego brata, zrobisz coś dla mnie?
Mężczyzna patrzył nieufnie na więźnia. Nie wiedział, czy może zaufać Borysowi, bo tacy jak on są zdolni do wszystkiego. A przecież ten mężczyzna ma już na sumieniu czyjeś życie...
- To zależy, Borys - powiedział w końcu brunet. - O co ci chodzi?
- Zlikwiduj niańkę.
Na dźwięk wyszeptanych przez Reznova słów, Emil zamarł. Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Widząc szok na twarzy przyjaciela, Borys kontynuował monolog - Twojego brata zabili twoi kochani sąsiedzi. Jechali tą drogą, którą do domu wracał Lewis. Możesz się na nich zemścić, a ja ci w tym pomogę. Widzisz, ich przyjaciółeczka, to moja stara znajoma. Chętnie się z nią spotkam i powspominam stare czasy.
- I ty chcesz, żebym zabił Sonię? - wychrypiał mężczyzna, nadal niedowierząjąc. - Ale skąd wiesz, że to akurat oni?
Borys zmrużył oczy do granic możliwości, przyglądając się twarzy Emila, jednocześnie zastanawiając się, jak doskonale pokierować rozmową, by żołnierz był święcie przekonany o winie siatkarki i jej męża.
- Igor wywęszył to i owo na komisariacie w dniu wypadku. Policjanci mówili, że sprawca miał około setki na liczniku, nie mówiąc już o tym, że był pod wpływem narkotyków i alkoholu.
Emil błądził wzrokiem po podłodze, jakby miał znaleźć tam odpowiedzi na wszystkie nurtujące go pytania.
Marcin? Ten spokojny i opanowany facet, z którym często rozmawiał na lekkie tematy, lub służył mu sąsiedzką pomocą?
Nie mógł w to uwierzyć. Jak ludzie potrafili przybierać coraz to inne, fałszywe maski.
- Nie mogę tego zrobić - wysyczał przez zaciśnięte zęby mężczyzna. Kostki miał już białe od zaciskania palców na słuchawce. - Nie jestem mordercą.
- Nie takie rzeczy robiłeś w armii - Borys przysunął się bliżej szyby. Intensywnie patrzył na swojego rozmówce, mając nadzieję, że tym samym wpoi mu swoje racje.
- Armia to co innego. Nie zabiję niewinnej dziewczyny, Borys, oszalałeś? - wyciszył głos do maksimum. Reznov wykrzywił usta w kpiącym uśmiechu. - Czym się kierujesz?
Więzień nie odpowiedział od razu. Wpatrywał się w jak dotąd opanowanego Emila, uśmiechając sie przy tym lekko.
- Sprawiedliwością - słowa przez niego wyszeptane wmieszały się w powietrze, jednak na dłużej gwizdały w uszach Emila.
Nie wiedział wtedy jeszcze, jakie piekło Borys zamierza mu zgotować. Jemu i jego sąsiadom.

- Abonent czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później - Już piąty raz te słowa zabrzmiały w słuchawce, a Julia coraz to bardziej się martwiła. Do Sonii nie mogła dodzwonić się od wczoraj, ale niańka wspomniała, że Emil zaprosił ją na rajd. Myślała więc, że postanowiła wyłączyć telefon, by jej nie przeszkadzał. Ale teraz gdy mijają dwadzieścia cztery godziny, Julia ma złe przeczucia.
- I jak? Nie odbiera? - zapytał Marcin, wchodząc do salonu. Poprawiając krawat na szyi, dał żonie buziaka w policzek. Z jej wyrazu twarzy od razu wyczytał odpowiedź.
- Powinna być w pracy dwie godziny temu. I wiem, zawsze się spóźniała, ale też mnie o tym informowała - Julia westchnęła, spuszczając głowę. - Nie przypomina ci to czegoś?
- Julka, nie przesadzaj. Na pewno, na bank Borys znów uciekł z więzienia, tylko tym razem uwziął się na Sonię. Tak, na pewno tak jest.
- Ale to całkiem możliwe! On nadal szuka zemsty - Julia nie dawała za wygraną. Kierowała nią podobna intuicja, która nie pomyliła się przed rokiem. Wtedy miała stu procentową rację, że w sprawę z porwaniem Kim coś wspólnego miał Reznov.
- Sonia na pewno sama się do nas odezwie - pocieszał ją mąż, ale kobieta niezbyt była przekonana. - I jak? - zapytał, wskazując na swój ubiór.
- Nie sądziłam, że mam tak przystojnego męża - zaśmiała się.
- Puk, puk! - do salonu niespodziewanie wpadł Marcel. - Nie przeszkadzam?
- Jak tu wszedłeś? - zdziwiła się blondynka?
- Wzdłuż tego korytarza mężczyzna wskazał na niego palcem - jest taki magiczny prostokąt, który nazywamy drzwiami. Przeszedłem przez nie, przybywając z odległej krainy, czyli mojego domu - wyszczerzył się.
- Skończyłeś, matole? - zapytała, mrużąc lekko oczy. - W ogóle, pozwalasz, żeby on  wchodził do naszego domu bez pukania, zwłaszcza, że już tu nie mieszka? - zwróciła się do męża, który w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami.
- Słyszałem, ze Sonia nie wstawiła się do pracy, więc przybywam z odsieczą - powiedział, zakładąjac ręce na klatce piersiowej.
- Marcin - jęknęła Julia, krzywiąc się przy tym. - Dlaczego doprowadzasz do tego, że mam ochotę płakać?
- Ale naszym dzieciom nic się nie stanie - powiedział spokojnie Marcin, kładąc dłoń na ramieniu kobiety. - Marcel ręczy za to swoją głową!
- Ale co mi z jego głowy? - oburzyła się blondynka. Jednak po chwili zawahała się na moment. I tak była już w kropce; Marcin miał dziś ważny wywiad do gazety, a ona trening. 
Westchnęła głośno i przewróciła oczami.
- Dobrze, zostaniesz dziś z bliźniakami, ale jeśli spadnie im choć pół włosa z główek, to potraktuję cię gorzej niż Hitler Żydów podczas drugiej wojny światowej!

- Jedźmy do domu - z rozmyślań Kim wybił ją głos Andreasa. Od kilku godzin tkwiła na tym samym krześle i myślała nad swoją dalszą siatkarską karierą. Postanowiła, że mimo wszystko wróci do sportu i zrobi to dla Victorii.
- Tak - mruknęła, wpatrując się niekontaktującym wzrokiem w jeden punkt.
W Nowym Yorku przebywała już od kilku dni, a wydawać by się mogło, że to jedna doba tak niemiłosiernie się dłuży.
- Muszę tylko pożegnać się z Vicky - dodała po chwili, wstając z miejsca.
W tym samym momencie z sali wyszedł Stefan. Bez słowa przeszedł przez korytarz i wyszedł za drzwi. Cholernie bolał ją widok załamanego przyjaciela. Chciała mu jakoś pomóc, ale nie do końca wiedziała jak.
W końcu ruszyła się i weszła na salę, gdzie leżała jej przyjaciółka. Kim zauważyła łzy na jej policzkach, zanim szybko je otarła. Na moment zawahała się, czy powinna przeszkadzać teraz Victorii. Nie wiedziała, czy przypadkiem nie pęknie z nadmiaru emocji.
- Chciałam się tylko pożegnać - oznajmiła blondynka, zaciskając palce na klamce. W razie czego mogła się jeszcze wycofać.
- Wejdź - poleciła jej brunetka. Kim weszła do środka, a w tej samej chwili Vicky wyciągnęła coś z szuflady; mocno ścisnęła kawałek papieru w dłoni i z uśmiechem przyglądała się Niemce. Bez słowa wyciągnęła ku niej rękę z zaklejoną kopertą, a zdziwiona kobieta odebrała korespondencję. Obróciła ją kilka razy w dłoniach. Dziwna siła zmuszała ją do otworzenia listu, jednak Amerykanka ją ubiegła.
- Nie teraz -  szepnęła. Kim od razu zwróciła na nią wzrok. Dopiero teraz zauważyła, że w tej chwili Victoria płakała. - Po moim pogrzebie, dobrze?
Kim zamarła. Nie wiedziała jak zareagować, jak odpowiedzieć, jak się zachować.
- Nie... - wyszeptała tylko.
- Nie oszukuj się. Lekarze dali mi już tylko kilka tygodni. Jeśli do tego czasu nie znajdzie się dawca, umrę. Oczywiście nie ma też gwarancji, że serce się przyjmie. Ja się już nie łudzę, teraz kolej na ciebie.
- Nie mogę cię stracić - wykrztusiła Kim, czując narastającą gulę w gardle. Niespodziewanie przytuliła się do przyjaciółki i wybuchnęła niekontrolowanym, spazmatycznym płaczem.
- No już - uspokajała ją kobieta, głaszcząc ją po głowie. Sama chciała krzyczeć, ale wiedziała, że to na nic by się nie zdało.- Myśl też o dobrym zakończeniu. Jeśli przeżyję, zagramy razem we Włoszech, dobrze? - zapytała. Niemka odsunęła się od chorej i spojrzała na jej bladą twarz. - Zawsze marzyłam, by grać w Piacenzie.
Kim uśmiechnęła się lekko, po czym pokiwała głową.
- A teraz obiecaj mi - powiedziała Vicky - że przeczytasz ten list.. Proszę, o dla mnie bardzo ważne.
- Dobrze - odpowiedziała Niemka, ocierając mokre policzki.
- Dziękuję.
Ostatni uścisk, ostatnie uśmiechy. Kim odeszła kilka kroków od łóżka, a Vicky nadal wpatrywała się w kopertę, którą jej przyjaciółka mocno trzymała w dłoniach.
* * *
Najpierw kolekcjonowałam aktorów z Glee, a teraz z Supernatural. Tak. W Bohaterach pojawiła się kolejna postać. W ogóle kocham fragment u Borysa. Czy tylko ja kocham tego gościa?
Pewnie jakby Wojtek w celi sobie śpiewał, Barmańska też by go kochała
'i właśnie o to chodzi, o to chodzi wiem, tam tam ta ram'
<3

6 komentarzy:

  1. B A R M A Ń S K A NIGDY W ŻYCIU NIE KOCHAŁABY TEGO GNOJKA

    ĆFE!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. N I G D Y N I E M O W N I G D Y

      Usuń
    2. Jak już mówiłam, NIGDY nie pokochałabym Borysa (swoją drogą, jakie okropne imię, grrr), nawet gdyby śpiewał mi pod oknem serenady głosem Wojtka, wziął ze sobą cały band i odkupił dla mnie willę Emila. No, chyba że w środku by był ciągle Emil, to już inna sprawa, hehehe.
      Ale ten Borys to jest w ogóle szkapa (;o). Wkurzył mnie już nie na żarty. Jak można być takim podłym, wyrachowanym człowiekiem? Skąd się bierze w człowieku tyle zła, nienawiści, chęci zemsty? I co ten gupi Borys ma do Kim?! Ciągle tego nie jarzę. Bo co, bo odrzuciła go, nie dała mu się zgwałcić czy coś w ten deseń? Bo odarła go z godności? Jak to w ogóle brzmi, hahaha. Nie wystarczy mu, że zabił jej ukochanego, że przeżyła przez niego koszmar, tylko ciągle nie odpuszcza. Swoją drogą, to zastanawiają mnie tacy ludzie. Chcą zmarnować sobie całe życie przez jedną głupią osobę, byleby tylko zniszczyć również jej życie. No ale coś za coś - jest zbrodnia, jest i kara (Ikara, a może Dedala, hehehehe). Mam nadzieję, że mu się nie uda tego wszystkiego zrealizować, albo że chociaż Marcelkowi nie stanie się krzywda. Nie przeżyłabym po raz drugi tego koszmaru z końca nowych szans.
      No i wiedziałam!!! OK, trochę się może myliłam, ale jestem pewna, że miałaś takie zamierzenia co do Emila, o jakich ja mówiłam, tylko of kors je zmieniłaś jak to ty. Wprawdzie Emil JAK NA RAZIE nie szuka zemsty, nie wykorzystuje Kim i Soni, nie jest skrycie psychopatą, ale już niedługo nim będzie :3 No cóż, dragi już ma za sobą, teraz pozostaje tylko morderstwo. W ogóle jestem zaskoczona, że Emil jeszcze się niczego nie domyślał, i że prawdopodobnie sobie tak po prostu mieszkał koło nich. No ale skoro już się dowiedział, kto NIBY zabił jego brata, to stanie się wszystko to, co ja przewidziałam (zjedzenie bliźniaków, zgwałcenie Kim, zabicie Julki, walnięcie Marcela grabiami, wrzucenie Marcina w kartony, czyli 'śmierć na Hankę' [wiem, słaby żart], itd.). Kurde, ciągle wierzę w mojego EKHREM....TWOJEGO kochanego Emila i wydaje mi się, że on nie jest zdolny do zabójstwa Soni (chociaż Justin też wydawał się idealny, heh...). Poza tym z tobą nigdy nic nie wiadomo. Możesz jeszcze dziesięć razy zmienić zamierzenia i zrobić z Vicky szpicla Borysa.
      To by było dziwne, really ;o

      Usuń
    3. No nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! Co z tym głupim Igorem? Przecież on się tak zmienił, stał się idealny, przykladny mąż, przyjaciel, odkupił swoje winy, blabla. Przecież to taki bedboj, którego wszyscy kochają (Puck <3). To co ty tu kombinujesz, hm? Jakie znowu nawrócenie? O czym ten Borys pierdzieli? Czyżby mnie coś ominęło?! Czego nie doczytałam?
      Nie rozumiem, czemu Borys spodziewał się zobaczyć Igora. Mam nadzieję, że Igor nie stał się znowu tym złym. Wierzę, że on podpuszcza swojego byłego kumpla, i że może specjalnie udaje, że się nawrócił na jego stronę, a tak naprawdę chce poznać jego plany i ochronić Kim (którą skrycie kocha) i jej przyjaciół.
      A co, jeśli on rzeczywiście znów jest bad?! Nie, nie niemożliwe! Chyba bym cię za to zabiła. To by było naprawdę szokujące. No i wedy to już w ogóle mamy problem...
      Jest Borys, który jest najniebezpieczniejszy, na jego ciemną stronę mocy przechodzi Igor, który kiedyś był jednym z najniebezpieczniejszych, do nich dołącza POWOLI Emil, który ma wprawę w zabijaniu (jak to brzmi...), no i jeszcze zapewne ten Anthony-Antonio, który jest pół Polakiem, pół Anglikiem i zapewne też gangsterem (wybaczm, to ostatni spojler w moim komentarzu).
      Już się boję, co będzie. No i biedna Sońka. Nie dość, że się zakochała nieszczęśliwie, to jeszcze znalazła się w złym miejscu o złym czasie. No bo gdyby tak poznała Emilka w jakichś innych okolicznościach, to może jeszcze by się mogli spiknąć i żyć sobie sielankowo, a zważywszy na to, że obecnie jest nianią dzieci Marcina i Julki (którzy NIBY zabili brata Emila), to ma, kolokwialnie i krótko mówiąc, przesrane, hehe.

      Ale creepy... Kim się zbliżyła do Marcela, to musiałaś rozpętać jakieś wojny i mordy, ech.
      Czy Borys będzie taki miły (nie będzie) i poczeka z zemstą do momentu, aż Marcel się oświadczy Kim i przeżyje z nią chociaż kilka lat, hę? ^^ HIHI

      Kurde, ta sytuacja Vicky mnie przygnębia. Chcę trochę ponienawidzić Borysa, to moje serce się rozmiękcza (niczym moje płatki ostatnio) i zaczynam ryczeć, czytając o niej. I że też, kurde, nie można znaleźć dla niej serca! FAKINSZIT
      Wydaje mi się to podejrzane (ja i moje teorie spiskowe), że akurat jej nie mogą zrobić przeszczepu. Bo co, bo nie ma dawcy? Kurde, świat schodzi na psy.
      MEDYCYNA SUCKS

      No i dostała ten list...łech. Będzie cinszko. Mam nadzieję, że nie posłucha tego (czegokolwiek), co jej tam Vicky napisze, bo będzie słabo. Z drugiej jednak strony (niestety) chorym się nie odmawia..............................................
      a umarłym to już w ogóle
      (eeee, słaby żart, wiem, wybacz)

      Pozdrawiam,
      wkurzona, zapłakana, żałosna
      BARMAŃSKA ♥

      Usuń
  2. Kuźwa! Przepraszam za tak niestosowne słowo, ale Borys działa mi na nerwy. Po pierwsze, czego znowu chce od Kim? Już wystarczająco dużo przez niego wycierpiała. Najpierw chciał ją zgwałcić, później ta śmierć Alka... Co za typ! I jeszcze ma jakieś powiązania z Emilem. Kuźwa, to na prawdę jego brat leżał na drodze, kiedy jechał Marcin z Julką i całą resztą? I jeszcze każe zabić Sonię?! No ja się pytam PO CO? I znowu Igor jest w to wmieszany? Myślałam, że po ślubie się zmienił...
    Wiesz, czytając wątek z Kimmy i Victorią, poleciało trochę łez. Może Vicky nie jest główną postacią w tym opowiadaniu i nie jestem z nią tak zżyta jak z Julią i Kim, ale ma w cobie coś takiego, że po prostu ją lubię i nie wyobrażam sobie co będzie, kiedy umrze. Bo pewnie umrze, chyba że znajdzie się dla niej serce (byłoby cudownie!). Kim musi tyle wycierpieć... Biedna dziewczyna.
    Wiesz, troszkę mi tu Stefana brakuje :P. Liczę na to, że się pojawi :D
    I kocham Marcela :D <3 i jego wspaniały język i wypowiedzi :D <3 I taki ładniusi <3
    Dobra, kończę :D
    A może zrobisz tak, że w końcu ktoś zabije Borysa i będzie spokój? :D
    Byłoby miło :D
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja wiedziałam że ten Emil jest jakiś asklfdjs i lhsfklAHF ;// Mam takie same przeczucie jak Julka! Już mi ciśnienie skacze na myśl tego ci się stanie. Wgl, to ja nie wiem jak ty możesz mówić, że ktoś lubi Borysa ;x Jego nie da się lubić.
    Ale najbardziej boli mnie myśl o Igorze. Nie wierzę, że znów mu coś strzeliło do tego pustego łba. Dobry Jegorku, wracaj!
    Czekam na nowy!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń