Miłość, to żaden film w żadnym kinie,
ani róże, ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze.
happysad - Zanim pójdę.
Kilka tygodni później, kiedy Kim wreszcie wróciła do Berlina, spokojnie zaczęła zastanawiać się nad swoją karierą siatkarską. W te ostatnie czternaście dni, które spędziła w USA, z Victorią i Stefanem, Amerykanka bardzo naciskała, by blondynka zrobiła w końcu krok na przód. Kim nadal nie była do tego całkowicie przekonana i już nawet nie chodziło o śmierć Alka. Nadzwyczajniej w świecie bała się tego, że wypadła z formy. Bądź co bądź nie dotykała piłki już dwa lata.
Pięć dni po przyjeździe Kim do Niemiec, Julka zauważyła w jej zachowaniu coś dziwnego. Kiedy tylko dzwonił telefon, blondynka natychmiast wychodziła na dwór, lub do innego pomieszczenia. A kiedy wracała, milczała jak zaklęta. Podczas kolejnej takiej akcji, kiedy Grozer odebrała tajemniczy telefon, Julka na prawdę się zdenerwowała.
- O co może chodzić? - zapytała Marcina, kiedy oboje siedzieli w kuchni. Ten odpowiedział jej wzruszeniem ramion. Blondynka niewiele myśląc, podeszła na palcach do drzwi salonu, gdzie zamknęła się Kim i zaczęła nasłuchiwać.
- No proszę cię! - krzyknął jej mąż. Julka zrobiła zdziwioną minę. - Daj jej spokój!
Zrezygnowana i nieco wkurzona na małżonka Julia, odeszła od drzwi i z powrotem weszła do salonu. Patrząc na męża spod byka, burknęła :
- Martwię się o nią.
- I dlatego podsłuchujesz jej rozmowy? - Zaśmiał się, a Julka zrobiła obrażoną minę. - Świetna z ciebie przyjaciółka.
- Przestań! Nawet nic nie usłyszałam. A dla twojej wiadomości jestem genialną przyjaciółką. - Usiadła na swoim wcześniejszym miejscu i wbiła wkurzony wzrok na Marcina. Tknięta nagłą myślą, dodała : - A może ona się z kimś spotyka, tylko my nic o tym nie wiemy?
- A nawet jeśli, to jej sprawa - powiedział cierpliwym tonem Polak. - I myślę, że Kim powie nam o tym, kiedy będzie na to gotowa.
Rozmowa dobiegła końca, bo drzwi od salonu otworzyły się cicho i wyszła zza nich Niemka. Od razu skierowała się do kuchni.
- Musze wam coś powiedzieć - oświadczyła oficjalnym tonem, zatrzymując się na środku pomieszczenia.
- Masz kogoś? - niespodziewanie wypaliła Julia, a Marcin parsknął śmiechem.
- Nie - odpowiedziała zaskoczona blondynka. - Chodzi o to, że wracam do siatkówki!
Słysząc te wieści, Julia od razu oderwała się od krzesła i uradowana uściskała przyjaciółkę. Nie wiedziała jednak, że powrót miał swoją cenę.
- To wspaniale - pisnęła Białorusinka. - Ale powiedz mi, w jakim klubie będziesz grać!
W tym momencie zrzedła mina Kim. Julia od razu to uchwyciła i odruchowo złapała ją za ramię. Jej wzrok ze szczęśliwego zmienił się w pytający.
- Chodzi o to, że przyjęłam ofertę klubu z Włoch. A dokładniej z Verony.
Julia zakryła usta dłonią. Wiele razy rozstawała się z Kim, ale nie chciała, by znów kilometry je rozdzieliły. Zawsze źle to znosiła, a najtrudniej było wtedy, gdy Kim wyjechała do Rosji.
- Przepraszam Juluś - powiedziała Niemka, widząc jak szczęście ulatnia się z przyjaciółki. - Już dość wam siedzę na głowie, pewnie macie mnie po dziurki w nosie!
- Nie prawda! - oburzyła się Julia. - Jesteś naszą przyjaciółką - urwała i widoczne było, jak usilnie stara się znaleźć odpowiednie argumenty. - Marcin, powiedz coś!
Mężczyzna spojrzał z przerażeniem na żonę, ale zaraz zwrócił się do Niemki :
- Oczywiście, że nie mamy cię dość. A głównym argumentem na to, byś z nami została jest to, że Julia nie będzie mi wtedy marudziła.
Kim parsknęła śmiechem, a żona Marcina poczerwieniała na twarzy.
- Bardzo śmieszne, Brutusie - powiedziała zrezygnowana. - Ale rozumiem cię, Kimmy. I cieszę się, że wreszcie powracasz do gry, dlatego nie mogę cię zatrzymywać.
- Kontrakt podpisałam tylko na rok - oznajmiła przyjaciołom, a blondynka odetchnęła z ulgą.
- A kiedy wyjeżdżasz?
- Za tydzień.
Julia z powrotem usadowiła się na krześle, to samo zrobiła Kim.
- No to pozostaje mi tylko płakać w samotności - podsumowała Białorusinka.
- Już nie przesadzaj. Rok, to wcale nie tak dużo, a mogłabym przedłużyć kontrakt w każdej chwili.
- Spróbowałabyś! Jeśli to zrobisz, to już możesz zapomnieć, że taki ktoś jak Julka w ogóle istniał.
Kim popatrzyła na nią z przymrużonymi oczami, a Marcin kolejny raz zaniósł się śmiechem.
- Przecież tylko żartowałam - powiedziała ostrożnie Niemka.
- Więc... To dobrze - stwierdziła nieco zmieszana Julia, wstając od stołu. Szybko zmieniła temat. - No gdzie ta Karla? Obiad jest już gotowy, a mówiłam jej, żeby wróciła z dzieciakami po drugiej. A jest... Jest po drugiej! Spóźnia się...
Marcin i Kim wymienili pomiędzy sobą rozbawione spojrzenia, a zdenerwowana mama nadal wypowiadała swoje uwagi na temat nowej niani.
Kilka dni później, kiedy do wyjazdu siatkarki została tylko doba, dom Marcina i Julii odwiedził niczego nieświadomy Marcel. Od dawna już chciał powiedzieć Kim co czuje, lecz nigdy tak na prawdę nie miał na to dość odwagi. Teraz, kiedy uznał, że to najwyższy czas, kupił w kwiaciarni największy bukiet róż i od razu udał się ku celowi.
Nie pukając, jak to miał już w zwyczaju, wszedł pewnym krokiem do hallu. Julia od razu domyśliła się, że może to być przyjaciel jej męża i wychyliła głowę zza drzwi.
- Tak myślałam, że to ty. Wszędzie rozpoznam te perfumy.
Kiedy mężczyzna wszedł do pomieszczenia, w którym operowała siatkarka, spojrzał zaskoczony na Julkę i powąchał skrawek materiału koszulki przy szyi.
- Ja tam nic nie czuję - mruknął. Odłożył kwiaty na stół i usiadł na krześle.
- Więc powinieneś się cieszyć. Oh, nie musiałeś przynosić mi kwiatów, Marcelku! - zapiszczała, widząc bukiet. Mężczyzna jedynie obdarzył ją mało miłym spojrzeniem, mówiącym dokładnie to samo, co Nie rób z siebie głupszej niż jesteś. Kobieta nic sobie z tego nie zrobiła i cicho się zaśmiała.
- Przecież wiem, że nie są dla mnie. - Uśmiechnęła się ciepło, a Marcel nieco się zdziwił. Julia zazwyczaj nie była dla niego zbyt miła, mógł nawet powiedzieć, w że była wręcz opryskliwa i wredna, a on zdążył się już do tego przyzwyczaić. Dlatego kompletną nowością była dla niego życzliwość ze strony małżonki jego najlepszego przyjaciela.
- Ktoś cię podmienił? - zapytał zbity z pantałyku, uważnie przypatrując się blondynce. - Nigdy nie byłaś dla mnie miła. I myślałem, że nigdy nie będziesz...
- Chodzi mi o dobro Kim. Jest dla mnie jak siostra, dlatego zależy mi na jej szczęściu. Jesteś chyba jedynym facetem, który na dzień dzisiejszy mógłby z nią być. Oczywiście, jeśli odwzajemnia twoje uczucia, w co wątpię.
- Zawsze byłaś szczera - powiedział z przekąsem, uśmiechając się blado. - Ale akurat miło mi, że uważasz, że jestem dla niej odpowiedni. Mam rozumieć, że dostałem pozwolenie?
Najwyraźniej żart nie wyszedł brunetowi, bo Julia nie wysiliła się na podniesienie kącików ust. Patrzyła jedynie na Marcela swoimi smutnymi, niebieskimi oczami, a jej oddech wyraźnie przyśpieszył.
Mężczyzna się zaniepokoił.
- Zapewne wiesz, że Kim wiele w życiu przeszła, a jeden psychol zamordował jej narzeczonego. Ona nie zaufa ci ot tak. - W głosie Julki można było usłyszeć nutę ogromnego smutku, który także udzielił się mężczyźnie.
Owszem, słyszał o tej wielkiej tragedii, jaka kilka lat temu ją spotkała. I do dziś nie mógł pojąć, jak można zabić zupełnie niewinnego człowieka.
- Musisz się pośpieszyć - znów odezwała się Julka, tym razem podając mu szklankę soku, a sama usiadła na jednym z wolnym krzeseł. Kiedy posłał jej pytające spojrzenie, kontynuowała. - Jutro o tej porze Kim będzie już we Włoszech. Przyjęła transfer od klubu z Verony. Tak, mi też się to nie podoba - dodała, kiedy zauważyła jego minę; jakby dostał w twarz z otwartej dłoni. - Wolałabym, żeby była tutaj, z nami. Nie jest jeszcze na to gotowa.
- Sama namawiałaś ją do powrotu - powiedział Marcel, kiedy już nieco otrząsnął się z szoku. Jego starania szły na marne.
- Przecież wiem! Ale mi chodziło o Niemcy, ewentualnie Polskę. Dobrze, bardziej Niemcy - poprawiła się. - Mój klub. Ona nikogo tam nie zna, zagubi się... A tu miałaby mnie, Marcina... Ciebie! Może jak wyznasz jej wszystko... Zostanie?
Nawet nie musiał się nad tym długo zastanawiać. Zależało mu na Kim, na jej szczęściu i to w tej chwili było najważniejsze. To przechyliło szalę na jego niekorzyść.
W tym momencie drzwi frontowe otworzyły się i do budynku weszła Kim. Musiała biegać - miała mokre od potu włosy, pojedyncze kosmyki niedbale przykleiły się do jej czoła, a policzki miała różowe i Marcel musiał przyznać, że nawet teraz wyglądała zupełnie uroczo i pięknie - jak zawsze.
Od razu udała się prosto do kuchni, gdzie siedziało dwoje jej przyjaciół. Przywitała się wesoło, nie chcąc poznać po sobie, że podczas joggingu intensywnie myślała nad ideą jutrzejszego wyjazdu, aż zagalopowała myślami do Aleksa. Co on powiedziałby na ten szalony pomysł? Nie dostała odpowiedzi na to pytanie, ale poczuła się jeszcze bardziej samotna, niż dotychczas.
- Ładne kwiaty - zagadnęła, nalewając do szklanki wody mineralnej. - Czyje?
- Nie uwierzysz, ale...
- Przyniosłem je Julii - powiedział Marcel, tym samym przerywając przyjaciółce.
Białorusinka spojrzała na niego zaskoczona, domyślając się co mężczyzna robi, a przynajmniej próbuje robić w danej chwili.
- Tylko nie zapominaj, że ona ma męża - zaśmiała się Niemka, po czym upiła łyk wody.
Julia posłała pytające spojrzenie ku Marcelowi, który tylko spuścił wzrok. Jeśli na prawdę kochał Kim, musiał odpuścić, by dać się jej spełniać.
- Muszę iść się spakować - mruknęła Niemka i udała się na górę, odprowadzona wzrokiem dwójki jej przyjaciół.
- Nie wiem czy dobrze zrobiłeś - powiedziała Julia, kiedy siatkarka zniknęła im już z pola widzenia.
- A jaką mam pewność, że zostałaby dla mnie? Odwzajemnia moje uczucia?
Marcel wstał z miejsca, czując, że jednak zrobił dobrze. Jej szczęście, jest szczęściem jego.
Mężczyzna uśmiechnął się słabo i ruszył ku wyjściu.
- Zapomniałeś kwiatów - krzyknęła za nim Białorusinka.
- Zatrzymaj je - powiedział, zamykając za sobą drzwi.
* * *
Wiem, że trochę piosenka pasuje tu trochę jak pięść do dupy, ale od koncertu happysadu mam na nią wielką zajawkę. Nie tylko na nią zresztą. Powiem jedno : chcę jeszcze! Ale małe szanse, że będę mogła jechać na Cieszanów. No cóż.
Takiego Vlahosa narysuję. Caro,
miałam pomysł, żeby
narysowac go z
grabiami, ale... I can't XD
** *** ** *** ** ***
start po zakończeniu Ostatnich szans i Przez odległość.
** *** ** *** ** ***
MARCEL TO NAJWIĘKSZY IDIOTA JAKIEGO ZNAM EVER!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!1
OdpowiedzUsuńP.S. good idea, narysuj jeszcze Justina z poparzoną twarzą :3333
UsuńNIE, PLS, JA PIĘKNYCH LUDZI NIE RYSUJE
UsuńA PRAWDA JEST TAKA NIESTETY ZE NIE PODEJME SIE RYSOWANIA DAVIDA BO BOJE SIE ZE GO SPIEPRZE
A NA PEWNO BYM GO SPIEPRZYŁA
Boże jak mi szkoda Marcela jak niczego innego na całym świecie ;_;
OdpowiedzUsuńA Kim na pewno stanie się jakaś krzywda we Włoszech, wiem to i ci tego nigdy nie wybaczę. Reznov nie uciekł z więzienia by tylko odzyskać wolność, a najgorsze jest to że pomógł mu Igor.
Zlituj się i wyplątaj z tego mojego Igorka.
Proszę.
Czekam na nowy!
PS. JAK JA CI KUŹWA ZAZDROSZCZE HAPPYSADU? Groumusic odwołali w kielcach, bo tak to też bym ich zobaczyła, ech. Niesprawiedliwość.
Całuję :*
Aaaaa wiesz co? :D Tak inaczej napisałaś ten rozdział, zupełnie nie tak jak ty :D Wiesz, czytam opowiadanie u caro. i naprawdę to co jest tutaj u góry, pasuje mi bardziej do niej :D No ale nic nie mówię :D
OdpowiedzUsuńA teraz kurczę to co najważniejsze. Włochy? Serio? I ten psychopata na wolności? To nie będzie nic dobrego. Na pewno. Mam nadzieję, że jednak Kimmy nic złego się nie stanie. A jeśli coś jej się stanie, to Marcel będzie sobie pluł w brodę, że jej nie zatrzymał! Idiota z niego, serio.
Nie porównuj jej do mnie, ona pisze 20 razy lepiej.
Usuń:)
Chyba 20 razy gorzej.
Usuń