sobota, 20 września 2014

Rozdział czternasty.

Wigilijna wieczerza minęła w nadzwyczajnym spokoju. Zadziwiona tym faktem Julia nie musiała interweniować w ani jednej sprawie, co kilka lat temu byłoby nawet nie możliwe. Cieszyła się, że święta spędza w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół, a przybyli wszyscy, których zaprosiła. Z wyjątkiem jednej osoby. A może dwóch. Kim i jej nowy, tajemniczy narzeczony do tej pory się nie zjawili. Julia próbowała dodzwonić się do przyjaciółki i dowiedzieć się, gdzie podziewa się Niemka, ale ta nie odbierała. W ten oto sposób Julka zaczęła poważnie się martwić, że jej najlepszej przyjaciółce mogło przydarzyć się coś złego.
- Nie martw się - usłyszała za sobą głos męża, kiedy nasypywała ciasteczek na talerz. Oboje stali teraz w kuchni, gdzie mieli chwilę na rozmowę.
- Nie martwię się - odpowiedziała. Widząc jednak minę Marcina, która mniej więcej mówiła Serio? Mnie nie oszukasz pokiwała lekko głową i cicho westchnęła.
- Na pewno nic jej nie jest. Pewnie na mieście są korki, czy coś...
- Korki o tej porze? Jest Wigilia, wszyscy na pewno siedzą przy stołach i gadają o pierdołach, jak to w święta - wypaliła. Marcin parsknął śmiechem, ale jego żonie nie było do śmiechu. Spojrzała na niego spod byka i zabrała talerzyk.
Oboje przeszli do salonu, gdzie znajdowali się wszyscy goście. Większość z nich przyjechała z dobrymi wiadomościami; Victoria postanowiła całkowicie odejść od siatkówki, ponieważ zaszła w ciążę, a Andreas i Lili zapowiedzieli, że w przyszłym roku wezmą ślub. Jednak nie wszyscy byli w tak szampańskim nastroju - Marcel udawał zadowolonego i może w małym stopniu czuł się szczęśliwy, lecz Julia widziała w jego oczach cierpienie. Nie byle jakie, bo właśnie kilka dni temu dowiedział się, że miłość jego życia zaręczyła się z kimś innym. Julii także się to nie podobało. Owszem, cieszyła się, że Kim wreszcie kogoś poznała i zamierza znów być szczęśliwą, ale Białorusinka nie znała wybranka serca swojej najlepszej przyjaciółki. Równie dobrze mógł być to jakiś głupiec, lub co gorsza morderca, a Julia wolała dmuchać na zimne.
Julia bardzo chciała szczęścia Kim i zamierzała szanować jej wszystkie decyzje. Po cichu jednak liczyła, że Kim zwiąże się z Marcelem. Nie lubiła go - był to fakt tak oczywisty, ale mimo wszystko był on najodpowiedniejszy dla jej przyjaciółki (oczywiście w mniemaniu samej Julki). Dlatego gdy dowiedziała się, że Kim jest zaręczona i planuje ślub, poczuła lekkie ukłucie w sercu. Więc co w tym samym czasie musiał czuć sam Marcel?
Kobieta znów przeszła do kuchni i już sięgała po dzbanek z sokiem winogronowym, kiedy w całym mieszkaniu rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Julia od razu, jak na skrzydłach, przeleciała przez długość kuchni, a potem korytarza i otworzyła drzwi.
- Wesołych świąt! - usłyszała od razu. Przed domem stała Kim, a obok niej jej narzeczony. Julia musiała przyznać, że pierwsze wrażenie wywarł na niej dobre; wysoki, przystojny brunet. Dlatego przyjaciółka przestała się dziwić, dlaczego blondynka od razu zaczęła planować ślub.
- Witajcie - wydukała Białorusinka, wpuszczając parę do środka. - Myślałam, że już nie przyjedziecie. Kolacja skończyła się kilkanaście minut temu i...
- Przepraszamy - powiedziała Kim, przerywając tym samym przyjaciółce. - Chciałam jeszcze pokazać Berlin Anthony'emu. A właśnie. - Rzekła z uśmiechem. - To jest mój narzeczony, a to moja najlepsza przyjaciółka, Julia - przedstawiła ich sobie i Julia uśmiechnęła się lekko.
- Na prawdę miło mi cię poznać - odezwał się Anthony. Miał włoski akcent i mocny, gardłowy głos. Odwzajemnił uśmiech Julki i wyciągnął ku niej dłoń. - Kim opowiadała mi o tobie bardzo dużo dobrych rzeczy.
- To miłe z jej strony - powiedziała nieco zakłopotana Julia i uścisnęła dłoń Włocha. - Wejdźcie, wszyscy na was czekają.

Po piętnastu minutach Anthony znalazł wspólny język z pozostałym męskim gronem w mieszkaniu, a Kim opowiadała przyjaciółkom o swoich planach.
Julia bardzo chciała porozmawiać z przyjaciółką na osobności, więc kiedy Victoria i Lili poszły po coś do picia, a Natalia i Violetta na świeże powietrze, Białorusinka odciagnęła Kim od łakoci, przy których stała od kilku minut i obie udały się do kuchni.
- Co ty robisz? - zapytała Niemka, rozmasowując obolałe ramię, za które złapała ją przyjaciółka. Ta tylko wzruszyła ramionami i posłała jej lekki uśmiech.
- Myślałam, że już nie przyjedziecie.
- Anthony poprosił mnie, bym pokazała mu Berlin, więc się zgodziłam - odparła.
- Swoją drogą, to trochę dziwne, że tak szybko się zaręczacie. Od kiedy go znasz? - Julia nie chciała, by zabrzmiało to jak atak, ale tak właśnie zabrzmiało. Kim wytrzeszczyła na nią oczy, dziwiąc się wybuchowi przyjaciółki. Może nie był to tak wielki wybuch, na jaki stać było Julię, ale był on równie bolesny.
- Znamy się od pół roku, od początku mojego pobytu we Włoszech - odpowiedziała spokojnie Niemka, nie pokazując jak zraniła ją przyjaciółka. Miała nadzieję, że Julia będzie cieszyła się razem z nią. - Anthony oświadczył mi się miesiąc temu.
- Cieszę się - odpowiedziała Julka, siląc się na uśmiech. - Na prawdę. Mam nadzieję, że w końcu będziesz szczęśliwa.
- Ale? - Kim podniosła do góry brwi i spojrzała na przyjaciółkę. Julia zrobiła zdziwioną minę. - Przestań, wiem, że myślisz inaczej.
- Jestem tylko zdziwiona tym, że stało się to tak szybko - odparła. Chciała także wspomnieć o Marcelu i o jego uczuciach, ale wolała pozostawić to dla siebie. - Jestem szczęśliwa z powodu waszych zaręczyn. A teraz mów, jak go poznałaś, bo jeszcze o tym nie wspominałaś.
Kim uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
- Jest moim sąsiadem, to wszystko. Poznaliśmy się akurat pierwszego dnia, kiedy wchodziłam do mieszkania, a on z niego wychodził. Od razu coś w nim mi się spodobało i postanowiłam spędzać z nim więcej czasu.
- Romantycznie - zaśmiała się Julia i obie na chwilę zamilkły. Po chwili kobieta znów się odezwała. - Widać, że odnalazł wspólny język z naszymi znajomymi...
- Taki był plan - Kim zaśmiała się i po chwili obie wyszły do towarzystwa.

Pierwsi z wiligilijnej kolacji wyszli Kim i Anthony. Julia nakłaniała ich, by zostali jeszcze na kilka chwil,  jednak zrozumiała, iż nie da się ich nakłonić. Następnego dnia, bardzo wcześnie musieli wracać do Włoszech, więc dalsza kolacja nie miała sensu.
- Musicie nas częściej odwiedzać - powiedziała twardo Julka. - I to nie do pomyślenia, że już jutro musicie wracać.
- Wiem, mi też się to nie podoba - przyznała Kim - ale Anthony jutro wraca do pracy.
- Gdybym miała taką pracę szybko bym się zwolniła - zaśmiała się Julia do Anthonego, a on odwzajemnił uśmiech. - No, ale trudno. Mam nadzieję, że uda wam się załatwić sobie jakiś tygodniowy urlop i do nas przyjechać.
- Koniecznie. - Kim uściskała przyjaciółkę na pożegnanie, po czym razem z narzeczonym udali się do jego range rovera.
Było mroźno i nic dziwnego - powoli zaczynał się styczeń, na podwórkach przeważał puch napadanego śniegu i ulepione z niego bałwany. Nawet teraz, z bezgwiezdnego niemalże nieba, spadały małe płatki, które osadzały się na wszystkim, czym się dało.
Kim mocniej przylgnęła do ciała swojego ukochanego, nie tyle, by nie upaść na oblodzonym podwórku przyjaciół, ale by nieco się ocieplić. Zaraz wsiądzie wraz z Anthonym do jego samochodu i udadzą się do ciepłego hotelowego pokoju.
- Twoi przyjaciele to bardzo mili ludzie - odezwał się Włoch, uśmiechając się delikatnie. Kim jedynie pokiwała głową. Wiedziała, że wszyscy przyjmą ciepło Tony'ego do rodziny, tak samo jak ona przyjęła go do swojego serca. - Opowiadałaś, jacy są wspaniali i mili, ale nie sądziłem, że aż tak.
- Mogłeś uwierzyć mi na słowo - zaśmiała się i pocałowała go w policzek.
Kiedy Anthony otwierał już przed nią drzwi od samochodu, na podjazd obok wjechał jeep Emila. Kim już dość dawno go nie widziała, stwierdziła nawet, że o nim zapomniała. Teraz była doskonała okazja, by się przywitać i przedstawić mu Anthony'ego.
Zamiast wsiąść do auta, odeszła od niego parę krokow, a zdziwiony Włoch, ruszył wraz za nią.
- Chcę, żebys kogoś poznał - powiedziała mu, a ten kiwną głową.
Gdy Emil wyszedł ze swojego samochodu, z nikłym zdziwieniem przywitał się z byłą sąsiadką i jej narzeczonym. Jeszcze większe zdziwienie i zdezorientowanie opanowało go, gdy przyjrzał się Włochowi, a Kim go przedstawiła.
- Miło mi cię poznać - rzekł brunet, sąsiad Julki. Nadal wpatrywał się w Anthonego, teraz również z małym przerażeniem, ale Anthony nie był mu dłużny. Kim tego nie zauważyła.
- Właśnie wracamy juz do hotelu - oznajmiła blondynka. - Tylko na chwilę przyjechaliśmy do Julii. A ty jak spędzasz święta?
Emil przeniósł na nią swój wzrok, teraz zmieszany i niepewny. Nie chciał przy niej dać poznać, że coś jest nie tak. A niewątpliwie było.
- Samotnie - odparł i uśmiechnął się słabo. Teraz ponownie spojrzał na Anthony'ego, z którego uleciało już całe szczęście, jakie przed kilkoma minutami z niego promieniowało. - Macie ochotę na herbatę?
Kim miała już odpowiedzieć, ale uprzedził ją narzeczony.
- Wybacz nam, ale śpieszymy się. Może innym razem - uśmiechnął się kwaśno, a Emil pokiwał głową.
- Więc do zobaczenia. I wesołych świąt - powiedział, a zaraz po tym zniknął w ciemności.
Niemka spojrzała na Anthony'ego, który jeszcze przez dłuższą chwilę odprowadzał cień Emila, a potem pociągnęła go za sobą w stronę range rovera.

Kim była padnięta. Męczące podróże samolotem nie należały do jej ukochanych chwil, ale takie też musiały w życiu się odbywać. Najważniejsze, że miała przy sobie Anthony'ego.
Aktualnie leżała w łóżku, z gorącą herbatą obok i książką w ręce.
- Pójdę się przejść. - Do pokoju wszedł Anthony; ubrany w kurtkę i buty wyjściowe. Kobieta zdziwiła się. - Spodobał mi się Berlin, po prostu jeszcze raz chcę go zwiedzić.
- No dobrze - odpowiedziała, trochę zdziwiona, ale uśmiechnęła się lekko i powróciła do lekury.
Anthony zadziwiał ją czasem, nawet w tych lekko negatywnych stronach, ale bardzo go kochała. Był jedyną osobą, która potrafiła pokazać jej, że jeszcze się do czegoś nadaje i może na nowo być silna.
Po godzinie, kiedy jej narzeczony jeszcze nie wrócił, zamkneła książkę i odłożyła ją na nocny stolik. Wiedziona złą myślą, wyszła z łóżka i przeszła do kuchni. Chciała zadzwonić do Tony'ego, dowiedziec się, gdzie jest i czy nic mu się nie stało. W takich kwestiach była ostrożna, a może już przewrażliwiona? Sięgnęła po komórkę i wybrała jego numer. Nie odpowiadał.
Pewnie mu się rozładowała - powiedziała sobie w myśli, chcąc sie tym samym uspokoić i dać ten komfort trzeźwego myślenia. Nie chciała od razu wpadać w paranoję i dzwonić na policję. Berlin był z reguły spokojnym miastem.
Zaparzywszy sobie miętową herbatę, już miała wracać do sypialni, kiedy jej komórka się rozdzwonia. Miała wielką nadzieję, że to jej ukochany, z wieściami, że nic mu nie jest i, że już jest w drodze powrotnej do hotelu. Był to jednak numer jej nieznany.
Z żołądkiem w gardle przycisnęła zieloną słuchawkę.
- Słucham? - wychrypiała ledwo słyszalnie. Po drugiej stronie usłyszała głos Emila.
- Kim? Chwała Bogu. Myślałem już, że coś ci się stało...
- Emil? - zdziwiła się tym, że to właśnie on, o tej porze i w taki dzień do niej zadzwonił. Zwłaszcza zaczynając rozmowę takimi słowami. - Dlaczego tak pomyślałeś?
- Musisz jak najszybciej uciekać z hotelu - powiedział, niepokojąc tym Niemkę. Nie wiedziała nic z rozkazu mężczyzny.
- Ale dlaczego? - niemal krzyknęła do słuchawki. - Coś się stało?
- Anthony to niebezpieczny mężczyzna...
Teraz głowę Kim przyćmiła wielka chmura mętliku. Kiedy jej gardło zawiązało mocny supeł i nie mogła niczego z siebie wydusić, nawet niekontrolowanego śmiechu, który łaskotał ją w krtań, Emil ponownie się odezwał.
- Wiem, jak to brzmi, Kim, ale musisz mi zaufać. Ten mężczyzna nie jest tym, za kogo się podaje.
- Nie rozumiem. - Udało się jej wyksztusić te dwa słowa, ale zrobiła to z największym trudem. Miała już suche usta, jakby ktoś wrzucił do nich trociny, a w gardle palił ją nieopisany ból. Musiała się napić wody.
- Dasz radę przyjechać do mnie? Anthony... To znaczy Mark... I Borys... Oni nie cofną się przed niczym.


* * *

Przepraszam za tak długą nieobecność. Nic mnie nie usprawiedliwia (oprócz szkoły haha) ale nie miałam tu weny już przez długi czas. Zabrałam się więc na nowy projekt, ale tam też nic nie naskrobałam, pojawili się jedynie bohaterowie i zarys jako takiej fabuły. A że tutaj powoli dochodzimy do mety, to powinnam już o czymś myśleć. I o najpiękniejszym również.


2 komentarze:

  1. Na litość boską, czy ty musisz mnie tak stresować? Przecież Anthony czy Mark, jak mu tam, pewnie poszedł zabić Emila.
    Jestem taka zdenerwowana
    Że nie wiem co napisać
    Pospiesz się z nowym rozdziałem bo Cie osobiście zakatrupię :)
    Całuje <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejkuś, przepraszam! Nie wiedziałam, że się zestresujesz :D Pls, nie zrobiłabym tego Emilowi, za bardzo go kocham.
      Przepraszam.
      Przepraszam.
      Pośpieszę sie dla ciebie!! :D I nie zabijaj mnie, bo... No.
      <3

      Usuń